Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/163

Ta strona została przepisana.

pełnie. Jesteś piękny, dowcipny, dystyngowany a ja — mam to tylko! — zawołał uderzając się w piersi ruchem pełnym rozpaczy. Mój Boże! ileżbym wycierpiał, gdyby tak było istotnie!... Pomyśl tylko, straciłbym was oboje: ją, która mi jest wszystkiem w życiu i ciebie, jedynego, ukochanego przyjaciela... Ty nie wiesz nawet, Armandzie, jakiem uczuciem pała moje serce dla ciebie, pozwól mi powiedzieć ci wszystko. W naszym wieku podobne wyznania miłosne stają się śmiesznością... Ale nie obawiam się śmieszności... Zanim poznałem Helenę, ojciec mój i ty byliście istotami, które kochałem. W charakterze moim leży potrzeba przywiązania się do kogoś z bezgraniczną, psią wiernością. Za czasów naszego dzieciństwa pragnąłem nieraz, abyś zażądał odemnie jakiegoś poświęcenia, oddania ci przysługi bardzo wielkiej, niemożebnej niemal do uskutecznienia. Kochałem cię jak brata. Nie zazdrościłem ci twojej wyższości, przeciwnie szczyciłem się nią... Po moim ślubie nie mogłeś zaraz przyjechać do Bourges... serce mi biło z obawy, gdy przedstawiłem cię mojej żonie w Paryżu... rozpacz mnie ogarniała na myśl, czy ona ci się podoba, czy pochwalisz mój wybór... Pomyśl o tem, mój drogi, jedyny przyjacielu — mówił, ściskając z uczuciem dłoń Armanda —