Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/164

Ta strona została przepisana.

a przebaczysz mi z pewnością, nie będziesz czuł dla mnie urazy za to, co powiedziałem przed chwilą!... Stracić was oboje... ją i ciebie!... Miłość i przyjaźń złożyłbym w ofierze dla jej szczęścia... A potem... umarłbym z rozpaczy!...
Osunął się na fotel, złamany, obezsilony nadmiarem doznanych wrażeń. Wzburzona twarz jego zdradzała widocznie cierpienie wewnętrzne, nie dziw przeto, że Armand czuł się niewymownie wzruszonym wobec boleści i słabości przyjaciela. Prawością swego charakteru Alfred zdołał przywrócić normalny stosunek w obecnem ich położeniu. Przysłowie powiada, że mężowie stają się przedmiotem pośmiewiska dlatego jedynie, że w głębi ich uraz kryje się zawsze uczucie zawiedzionej próżności, a próżność tryumfująca stanowi zasadniczą podstawę ich spokoju o przywiązanie kobiety. Ale Alfred i Armand stanowili w tej chwili przeciwstawianie ufności wobec zdrady — głębokiej, gotowej do najszczytniejszych poświęceń, miłości wobec przelotnej fantazyi zmysłowej, nie cofającej się nigdy przed przeszkodą moralną. To też Armand milczał. Słowa przyjaźni i szacunku chłostały go jak ubliżający policzek. Ach! jakżeby pragnął powiedzieć mu: