wierzysz... O! mój najdroższy, nie możesz przypuszczać, abym tak nisko upadła!...
Powiedz to, powiedz, powiedz!
— Nie mogę — odrzekł, gdyż rozpaczliwa prośba kochanki nie znalazła oddźwięku w tem sercu, które — zrządzeniem dziwnej anomalii — dręczyło się zawsze szatańską zazdrością o przeszłość niekochanej kobiety.
— A zatem — spytała Helena, zmrożona nielitościwą odpowiedzią kochanka —jeżeliś w to uwierzył, dlaczego nie powiedziałeś mi tego nigdy? Jeżeli myśl ta trapiła cię już wtedy, gdy zapragnąłeś uczynić ze mnie swoją kochankę... jeżeli sądziłeś, że mój upadek czyni cię mniej odpowiedzialnym wobec mnie, dlaczego uwierzyłeś tak łatwo w moją hańbę? Miałżeś jakie dowody? Czy byłeś świadkiem naszych stosunków? Czyż nie miałam ani jednej szansy, aby podejrzenia twoje mogły być niesłusznemi? Och! Armandzie, to zbrodnia — stać się panem serca kobiety, żywiąc w swojem sercu takie względem niej uczucia!
— Ech! — przerwał, pogardliwie wzruszając ramionami — w twoich własnych oczach okryłbym się śmiesznością, gdybym nie był został twym kochankiem. Byłem nim i — raz jeszcze powtarzam — oboje nie mamy sobie nic do wyrzucenia. Przeszłość twoja do ciebie tylko należy, nie mam prawa żądać ra-
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/190
Ta strona została przepisana.