— Wszystko odbyło się spokojniej, niż sądziłem — rzekł sam do siebie — dziwna rzecz, że kobiecie można usta lada czem zaniknąć. No! już skończone!... Raz jeszcze powtórzył: „już skończone“ — pod wpływem miłego wrażenia ulgi, jaką przynosi zawsze zerwanie uciążliwego stosunku. Ładniejszą była od innych... teraz strzeżmy się jej zemsty... Ale jakiej? Nie posiada ani jednego listu, w którymbym nazywał ją po imieniu... Muszę pochować wszystkie graciki, zostawione przez nią u pani Palmyry. Oddam je jej kiedyś, gdy dożyjemy takiej epoki, w której ona mi powie: „Cierpiałam bardzo przez ciebie“, ściskając po za stanikiem noszony na sercu list mego następcy...
Usiadł przed kominkiem i żelaznym haczykiem rozrzucał po ognisku tlejące węgielki.
— Ach! — zawołał po drwili — ileż goryczy pozostawia po sobie życie!...
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/192
Ta strona została przepisana.