Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/193

Ta strona została przepisana.



VIII.

Zemsta! Oto jedyna myśl, która zajmowała umysł nieszczęśliwej Heleny, wracającej z ulicy Lincoln. Grom, który w nią tak niespodzianie uderzył, nie mógł na razie wzbudzić w sercu jej żadnego uczucia, prócz dojmującej, ustawicznej boleści. Przy stole obiadowym, wieczorem, podczas nocy, gdy zgasiwszy światło, leżała sama, nie mogąc zmrużyć oka, podczas następnego dnia, podczas nieskończenie długich dni i nocy, przez ciąg całych dwóch tygodni, Helena widziała ciągle przed sobą niezaprzeczalny fakt, którego okrutną doniosłość teraz dopiero pojmowała: Armand nie kochał jej nigdy!... Jakto? Ani godziny? Nie, ani chwili nawet, bo po raz pierwszy ściskając ją w swych objęciach, mniemał już, że bierze dawną kochankę pana de Varades... i wielu innych może? Teraz dopiero zrozumiała znaczenie jego uśmiechów i milczenia, jego obojętności i niewiary a cała jej istota podnosiła bunt wobec tak zbrodniczego okrucieństwa.