Po co tak kochać, po co? O! kłamstwo, kłamstwo, po stokroć kłamstwo!
W niebezpiecznem przesileniu uczuć, jakie Helena przechodziła, do ostatecznego rozdrażnienia doprowadzała ją, okazywana przez męża, czuła, nigdy nienatrętna troskliwość. Nie podejrzewając dramatu, odgrywającego się w tej duszy zbolałej, chcąc nadać weselszy bieg jej myślom, Alfred mówił nieraz:
— Chciałbym, żebyśmy wyjechali ztąd, jak tylko ukończę moje zajęcia. Może Armand będzie mógł nam towarzyszyć...
Albo też:
— Dziwi mnie to, że nie miałem dotąd żadnych wiadomości od Armanda. Czy nie pisał do ciebie?
— Nie — odpowiadała lakonicznie.
Alfred wyrzucał sobie teraz rozmowę, jaką nieopatrznie wszczął z przyjacielem, przekanany, że tenże wyjechał dlatego jedynie, aby mu oszczędzić powodów do zazdrości. Zastanawiał się nad przyczyną melancholii Heleny, gniewał się na siebie za pozbawienie jej towarzystwa, które widocznie miłem jej być musiało. Ona zaś czuła się głęboko podrażnioną w uczuciu swej miłości własnej, widząc bezgraniczne zaufanie męża, stanowiące tak rażącą sprzeczność z okrutną nie-
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/197
Ta strona została przepisana.