Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/20

Ta strona została przepisana.

ku twoich usteczek. Wobec tego ubóstwiania jej ciała, cóż mogła odpowiedzieć? Wsłuchana w jego słowa jak w tony niebiańskiej muzyki, z rozkosznem drżeniem poddawała się tym pieszczotom. Uściski Armanda przejmowały całą jej istotę jakiemś nieokreślonem, tajemniczem wrażeniem, z objęć jego wychodziła złamana, nieżywa prawie. Nie pierwszy to raz Helena poddawała się uściskom Armanda a jednak, pomimo upajającej rozkoszy, jakiej doznawała, umiała się zawsze bronić śmielszym pieszczotom. Nie! gdyby nawet nie obawa wejścia służących, nigdy, nigdy nie zgodziłaby się uledz mu w tym saloniku, w którym portrety matki, męża i syna przypominały jej obowiązek strzeżenia tego, z czego przecież gotową już była uczynić ofiarę. O nie! tu nigdy! I teraz jeszcze, dostrzegłszy na twarzy Armanda szczczególne wzruszenie, którego tak pragnęła i tak obawiała się zarazem, wyrwała się z jego objęć na fotel i drżącemi rękoma schwyciła robotę, leżącą na stoliku.
— A zatem, gdzie się jutro spotkamy? — zapytała.
Na dźwięk jej głosu Armand drgnął cały, ocknąwszy się z rozkosznej zadumy. Śmiało spojrzał w oczy Helenie, którą znów ogarnęło uczucie, nad którem niejednokrotnie już cierpiała, że między nim a nią rozwarła się