Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/202

Ta strona została przepisana.

kobieta, niepodobnem jej było zdać sobie sprawę z uczuć dla syna, ponieważ nie miała nawet jasnego przeświadczenia o rzeczywistości istnienia dziecka, które cierpi, nie pojmując co jest przyczyną jego zmartwienia. W oczach jego widniała bezbrzeżna głębia nieświadomej boleści. Ojciec spostrzegłszy, że dziecko je niechętnie, zrozumiał, że jakieś tajemne cierpienie niepokoi tę złotowłosą główkę, zapytał przeto:
— Dlaczego jesteś tak smutny, Henrysiu? Czy zrobiłeś co złego?
— Nie, byłem bardzo grzeczny — odrzekł Henryś i umilkł, ale po chwili zapytał nagle:
— Ojczulku, co to znaczy potwarz?
— Potwarz, moje dziecko, jest to krzywda, wyrządzona komuś niesłusznie. Ale dlaczego pytasz mnie o to?
— Bo Rozalia mówiła wczoraj, że rzucono potwarz na jej brata przed ich wujem:
Wyraz ten, po raz pierwszy usłyszany, zastanowił wyobraźnię dziecka, które po chwili spytało jeszcze:
— Czy kto mógłby rzucić potwarz na mnie przed mamą albo przed tobą, ojczulku?
— Cóż za szalone myśli miewa mój pieszczoszek? — drżącym głosem rzekł ojciec.
Zrozumiał on, że dziecko zdawało już sobie sprawę ze zmiany usposobienia matki.