W takim widocznie nastroju musiał być tego wieczoru, gdy z uprzejmym uśmiechem na ustach, stojąc u drzwi wchodowych, witał przybywających gości, chociaż na dziesięć osób jednę zaledwie poznawał, tak słabą miał pamięć rysów twarzy. Obok niego kręcił się serdeczny jego przyjaciel, długi i cienki profesor Moreau, którego pesymistyczny charakter równoważył optymizm ojca Malhoure. W chwili gdy pani Chazel weszła do przedpokoju i oddawała lokajowi futro, obaj uczeni zajęci byli czynieniem spotrzeżeń nad silnie wyciętą suknią jednej z pań, przekwitłej, zwiędłej piękności. Ojciec Malhoure mówił do swego przyjaciela:
— Geometrya nie starzeje się nigdy... kwadrat naprzeciwprostokątny posiada dar wiecznej młodości...
— Co do mnie — odrzekł Moreau — znam się o tyle tylko na kobietach, że umiem odróżnić prostą od ułomnej, chodzącą dobrze od kulawej. Nigdy jednak nie miałem jasnego pojęcia o różnicy zachodzącej między pięknością a brzydotą...
W salonie rozlegały się dźwięki kadryla, pomieszane z gwarem śmiechu i głośnych rozmów. Malhoure ściskał serdecznie dłoń Alfreda, biorąc go za kogo innego, nazywał go swoim drogim, ukochanym przyjacielem. Helena patrzyła uważnie na uczonych, któ-
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/209
Ta strona została przepisana.