Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/210

Ta strona została przepisana.

rych powyżej przytoczona rozmowa, budziła w niej dziwną zazdrość. Ludzie ci przynajmniej nie zaznają nigdy tej ciągłej nieprzerwanej męczarni, która nie dopuszcza przystępu innych myśli, czyniąc człowieka niezdolnym do czytania, nauki lub rozmowy! Po chwili znalazła się w objęciach pani Malhoure i trzech jej córek, nierozsądnych, ograniczonych, które w ubieganiu się za rozrywkami widziały jedyny cel życia. Matka miała na sobie kostyum Katarzyny Medycejskiej; jedna z córek była przebrana za cygankę, druga za mleczarkę, trzecia zaś za wieśniaczkę normandzką. W ubraniach tych, z nieodpowiedniego materyału, czuć było domową robotę, wykonaną podług rycin, znalezionych w ilustrowanych dziennikach. Tenże charakter nosiły stroje wszystkich innych pań. Mężczyźni wyglądali dziwnie skrępowani we frakach i w białych rękawiczkach. Większość z nich miała pozór ludzi, którzy zmuszeni wstać nazajutrz o wczesnej godzinie myślą o tem tylko, że każdy dźwięk muzyki kradnie im nową snu chwilę. Dziwnie sprzeczne rozmowy krążyły wśród dusznej, gorącej atmosfery salonu, dochodziły urywki banalnej, salonowej rozmowy, pomieszane ze zdaniami, zdradzającemi myśl poważniejszą:
— Sensu nie mają te dowodzenia o czwartym wymiarze przestrzeni... Czy pani dużo