ko mężowi?... Zniecierpliwiony przerwał wreszcie panujące oddawna milczenie:
— Niech pani mówi dalej — ja słucham uważnie.
— Podczas ostatniej naszej rozmowy, do której — raz jeszcze powtarzani — wracać nie chcę, powiedziałeś mi pan, że znasz moje życie. Wymieniłeś pan nazwisko pana de Varades. Ośmieliłeś się twierdzić, że ten człowiek był moim kochankiem.
— Powiedziałem pani, że tak mi mówiono — odparł z naciskiem.
— I pan w to wierzysz? — spytała.
— O tyle, o ile podobnym pogłoskom wierzyć się godzi — dorzucił Armand — widocznie źle mnie pani zrozumiałaś, albo ja źle się wyraziłem.
W duchu zaś myślał:
— Pewien jestem, że wyjmie z kieszeni list pana de Varades, utrzymany w tonie głębokiego szacunku.
Pamiętał, że sam pisywał niegdyś do dawnych kochanek podobne listy, które służyły jako dowód niewinności wobec jego następców.
— Głupie położenie — szepnął z westchnienieniem — jak tu wyjść z niego?
— A zatem — zawołała Helena z niezwykłą u niej energią — jeżeli teraz usłyszysz po-
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/235
Ta strona została przepisana.