Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/26

Ta strona została przepisana.

i mieszkania, które poleciłaś mi wyszukać dla krewnej twojej, przybywającej z prowincyi. Pomimo tej ostrożności, nie zapomnij spalić natychmiast mojego listu. Przyjdź o ile możności najwcześniej, czekać cię będę całe poobiedzie, jeżeli zaś nie przybędziesz, pomyślę, że nie mogłaś...
Helena słuchała słów jego z uczuciem smutku i rozkoszy: smutku — bo dotrzymanie danego słowa tyle jeszcze kosztować ją miało, rozkoszy — bo troskliwość, z jaką Armand obmyślał najdrobniejsze szczegóły, dawała jej miarę głębokości jego uczucia. W zacisznym saloniku, przy słabych odbłyskach zamierającego ognia, jeszcze czas jakiś toczyła się poufała i serdeczna gawędka, gdy nagle turkot zajeżdżającego powozu, oznajmił młodym ludziom powrót Alfreda.
— Żegnaj mi, najdroższy — szepnęła Helena, składając ostatni pocałunek na czole Armanda. Zaledwie zdążyła odsunąć się od jego fotela, a już Alfred Chazel stał na progu pokoju, witając żonę serdecznem, pełnem dobroci spojrzeniem. Armandowi dobrze było znanem to spojrzenie, które nie zmieniło się wcale od owych czasów — gdy obydwaj, mieszkając w zakładzie Vanaboste, uczęszczali razem na wykłady do liceum Henryka IV. To też w tej chwili, de Querne doznał niemiłego wrażenia, wywołanego nie