rzewniło wreszcie oschłe jego serce. Przedstawiał sobie przeszłość Heleny, znaną mu ze zwierzeń młodej kobiety i litował się nad jej smutnem i opuszczonem dzieciństwem. Litował się nad jej pożyciem małżeńskiem, nad moralnym rozdźwiękiem, jaki zachodził między nią a Alfredem. Żałował że poznała jego, Armanda, że wierzyła w to wszystko, co jej niegdyś powiedział, że żądała pocałunków, któremi on ją obsypywał. Ale najwięcej litował się nad gorączkowym szałem, który rzucił ją w objęcia pana de Varades, nad wszystkiemi błędami, które z tego upadku wyniknąć mogą. Litował się nad nią, że świat ten ujrzała, że oddycha, że ulegać musi nieuniknionej konieczności. Stokroć więcej rozumiał jej życie dzisiaj, niż wtedy, gdy należała do niego, gdy na jego ramieniu opierała rozmarzoną swą główkę. Cierpiał obecnie nad boleścią kochanki, której radości niegdyś podzielać nie umiał. Zagłębiał się myślą w tajniki tego serca chorego, a przejmujące go uczucie litości stawało się tak silnem, tak pełnem, że ogarniać poczęło wszystkich i wszystko. Wieczorami, gdy błądząc bez celu po ulicach zatrzymywał się na zakręcie Regent’s Street i Haymarket widok dziewcząt różnych narodowości wzruszał go do głębi serca. Przechadzały się one w jaskrawem ubraniu, zaczepiając przechodniów
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/262
Ta strona została przepisana.