doli, a jeszcze mając trochę odwagi, znieść można jako-tako nędzę własnego życia, ale nędza innych... gdzie znaleźć odwagę na zniesienie jej, kiedy się jest samemu jej przyczyną?... I oto nagle zniknęły widzenia, teorye, mary, ustępując miejsca obrazowi Heleny konającej lub do głębi zepsutej i Armand nie wiedział, który z tych dwóch obrazów boleśniej myśli jego udręcza.
— Czyż ja ją kocham? — zapytywał sam siebie, wstając pewnego ranka — czyż to, co mi się wydaje wyrzutem sumienia, być by mogło głosem miłości?
Nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie. Kochając, znajduje się szczęście w myśli o ukochanej kobiecie, a czyż w obecnnem położeniu mógł on znaleźć choć chwilę szczęścia myśląc o Helenie? Mógł powrócić do Paryża, postarać się nawiązać dawny stosunek, wykraść ją, wywieźć do krajów, gdzie wszystko byłoby obcem, gdzieby oboje zapomnieli! Czuł jednak, że największe szaleństwo dla niej popełni nie, nie ukoi w niczem obecnego niepokoju. Nie kochał jej zatem. Co więc znaczy to gwałtowne bicie serca na samą myśl o uczynku, do którego rozpacz doprowadziła Helenę? Co znaczy ten ustawiczny niepokój, pod wpływem którego w drżących rękach trzymał listy Alfreda nie śmiejąc ich otworzyć, jakgdyby
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/265
Ta strona została przepisana.