Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/266

Ta strona została przepisana.

obawiał się wyczytać w nich oznajmienie jakiej nowej tragedyi, wyśledzonej wreszcie przez tego nieszczęśliwego człowieka? Dlaczego ilekroć brał książkę do ręki, siadał do stołu, wychodził lub wracał do domu, cień tej kobiety towarzyszył mu nieustannie? Nie odebrał jej przecie życia, nie miał rąk we krwi jej zbroczonych... Dlaczegóż wracał ustawicznie myślą do ich stosunku, a na dnie jego rozmyślań ukrywał się wiecznie ten okrzyk pełen rozpaczy:
— Gdybym był wiedział?!
Ach! gdyby był znał cenę tego, co mu tak chętnie oddała, gdyby był czuł tak jak teraz, wtedy, gdy tak czule, tak szczerze tuliła się do jego piersi, gdyby serce jego pałało dawniej ku niej tem co dzisiaj uczuciem wtedy... wtedy, on byłby ją kochał... Tak, kochałby ją sercem całem!... Nieudolność odczucia całej pełni doznawanych wrażeń, katuszę egoizmu, którego padł ofiarą, oschłość serca, jałowe rozumowania, w jakich ćwiczył swój umysł w chwilach samotności i niedoli — wszystkie te nędze moralne byłyby zniknęły bez śladu, gdyby on umiał był zrozumieć i uwierzyć! Teraz dopiero wierzył Helenie, ale już było zapóźno. Zrozumiał ją wtedy, gdy przestała być czystą. Pokochał ją, gdy została pokalaną w uściskach innego. Spostrzegł, iż szczęście