Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/36

Ta strona została przepisana.

wała go smutkiem tak rozpaczliwym. Szedł dalej a przyśpieszając kroku, szorstko odpychał od siebie uliczne żebraczki miłości, z których każda zaczepiała go niemal temi samemi słowy. O! ten smutek głęboki, przejmujący nie po raz pierwszy niestety, gryzł biedne, chore serce jego od czasu do czasu, gdy ujrzał się w prawie zaspakajania wszystkich swoich fantazyi, mając przeszło trzydzieści tysięcy franków rocznego dochodu! Uczucia tego doznawał dawniej jeszcze przed każdą schadzką z nową, bodajby najbardziej pożądaną kochanką. Dręczyło go to jak straszliwe senne widziadło, jak bolesny, ostatni jęk konania ducha. Niegdyś przypisywał dziwne to zjawisko tęsknocie za utraconą niewinnością, głosowi sumienia, które wyrzucało mu, że nie jest godzien uczucia, jakie wzbudza. Teraz dopiero zdołał on pojąć istotne marzenie tego dotkliwego przygnębienia, tych gwałtownych paroksyzmów boleści, stanowiącej tło jego życia. Teraz dopiero nabrał strasznego, rozpaczliwego przeświadczenia, że nigdy odczuć nie potrafi miłości prawdziwej. Z bijącem sercem zapytywał sam siebie: „Czy w tej chwili prawdziwie kocham Helenę“? Natężał myśl, skupiał uwagę, badając głąb własnej istoty, podobny do lekarza, który dotknięciem palca chce wyczuć bolesne miejsce chore-