przed tobą kilku kochanków, a jednak nazywa dotąd miłością to, co w gruncie jest tylko namiętnością zwierzęcą... Niech mnie dyabli wezmą, jeżeli jej mam za złe tę niewinną obłudę.!. Zresztą czy warto za cokolwiek obrażać się na ludzi? Każdy z nas jest zegarkiem, który patrząc na poruszanie się wskazówek mniema, że własną siłą ruch ten wywołał. O głupoto i próżności człowieka!... Życiem naszem rządzi niezbadany, tajemniczy mechanizm, on to sprawia, że pani X. jest sentymentalną kokietką i na tę samą drogę córkę wprowadza a ja nie wesołym rozpustnikiem, który zagłębia się w bolesnych rozmyślaniach zamiast używać życia i swobody.
Dzień wczorajszy był dla mnie dniem szału i hulanki, ale tej hulanki zdrowej, wesołej, co bezwątpienia prawdą życia być musi. Ona jedna nie pozostawia mi w sercu goryczy.
Poszedłem z Kamilem W... — jeden z naszych złotych młodzieńców — do malarza Duret. Kamil zatrzymał się na ulicy D’Auvergne, zapytując o Maryę wysoką, brunetkę. „Mieszka tu jakaś Marya — objaśnił nas stróż — ale to blondynka, ruda prawie“ i istotnie w oknie pierwszego piętra ujrzałem zło-