Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/49

Ta strona została przepisana.

Gdyby przejście z życia do śmierci nie sprawiało tak dotkliwych cierpień fizycznych, gdyby wyobraźnia nie lękała się tajemnic bytu pozagrobowego, jakże chętnie wyciągnąłbym ku śmierci ramiona, choć dzisiaj myśl o niej truje mi serce goryczą! Po cóż żyjemy? Dlaczegóż myśleć musimy? Dlaczego przy suto zastawionym stole, pomiędzy dwoma kieliszkami wytwornego wina, wśród obnażonych ramion kobiecych ściga mnie nieustannie myśl grobu, ogarnia mnie nieprzeparta żądza rozwiązania tej komicznej zagadki, którą zowiemy przyrodą, wszechświatem, życiem? Choć wiem, że miłość idealna jest sztucznym wytworem cywilizacyi, wyrosłym na gruncie przyrodzonego, zwierzęcego popędu, marzę jednak o rozkoszach wzajemnej miłości, pragnę całą moją istotę zespolić z istotą kobiety, którą mógłbym pokochać.
Ha! ha! ha! popadam w śmieszność! Bawię się w deklamatorskie filozofowanie dlatego jedynie, że wczoraj w teatrze spotkałem panią de Rugle i że widok jej nie wzruszył mnie ani na jotę. Cóż nakazuje uczynić zdrowy rozsądek? Oto nie kusić się o rozrzewnienie, czując oschłość serca, odwrócić się czemprędzej, gwiżdżąc mazurka Szopena, który mi niegdyś w swym buduarze z takiem przejęciem śpiewała. Z owej miłości nic więcej nie pozostało.