Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/52

Ta strona została przepisana.

sobą, gdybym się tej myśli częściej oddawał. Czyż opiewane przez poetów moralne męczarnie mistyków, mogą być czem innem, jak ową „nieudolnością kochania“?


Następne zeszyty zawierały dalszy ciąg tej cynicznej monografii schorzałej duszy Armanda. Gdzieniegdzie wypadki dnia w krótkich tylko słowach streszczone były. Konna przejażdżka, wizyty, klub, teatr lub bal a wszędzie, na każdej niemal stronicy, jak zwrotka piosenki, powtarzał się wyraz: splen. Na pierwszej karcie zeszytu, zawierającego wspomnienia z kilku ostatnich lat, wypisanem było następujące zdanie: „Nie prosiłem nikogo o życie. Jeżeli dużo w życiu zgrzeszyłem, natomiast cierpiałem tyle, że zważywszy jedno i drugie, czuję się w prawie zawołać do tej nieznanej nadprzyrodzonej potęgi, która mnie stworzyła i która mi żyć każę: O Ty! ktokolwiek jesteś, jeżeli serce bije w Twych piersiach, zlituj się nanademną, bo cierpię!
Ze wstrętem odrzucił młody człowiek od siebie papiery, w których odnajdywał wierny obraz swego moralnego upadku. Wolnym krokiem zaczął przechadzać się po pokoju, ale i tu i na każdym kroku widniały ślady