Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/61

Ta strona została przepisana.

ła mu do snu pieśni nabożne, z których jedna szczególniej przejmowała go podziwem i trwogą:
— Przybądź, o Boski Messyaszul...
— Co to znaczy Messyasz? — pytało dziecko, a otrzymawszy odpowiedź: to Antychryst — pytało znowu:
— A kiedy on przyjdzie?
— Po skończeniu świata.
— Za ile lat?
— Za siedem.
— To ja wtedy już zaczne trzynasty rok — obliczało dziecko.
Zadziwiająca ta przepowiednia zastanowiła go wczoraj tak dalece, że dzisiaj na samo wspomnienie imienia bony zaczął opowiadać matce o spodziewanym Antychryście. W każdej innej chwili Helena byłaby się śmiała serdecznie z naiwności jedynaka, ale teraz nie mogła znieść widoku tych niebieskich oczu, w których malował się wyraz tak dobrze jej znany:
— Nie bój się, Henrysiu — odrzekła — bądź grzeczny i idź się bawić z Rozalią.
Chłopczyna spoglądał z żalem to na ogień, w którym ze spalonego klasztoru pozostała tylko garść czarnego popiołu, to na krzesła, których poręcze przedstawiały się w jego wyobraźni, jako ściany głębokiego tunelu, to na matkę wreszcie, pytając wzrokiem, czy