ła wspomnienia przeżytej przeszłości, owego zimowego poranka, który miał się stać dla niej epoką pamiętną na zawsze. Tysiące scen, obrazów przesuwających się w pamięci młodej kobiety, uważała ona jako ścieżkę, wiodącą ją ku tej godzinie, w której miała dopiero zacząć żyć pełną piersią. Niejednokrotnie przechadzając się z mężem po miejskim ogrodzie w Bourges, pytała sama siebie, czy zazna kiedykolwiek prawdziwego szczęścia, czy serce jej zabije żywiej pod działaniem ciepłych odżywczych promieni światła, które by rozjaśniły mrok czarny, w jakim więdnie i usycha jej młodość. Alfred opowiadał jej najczęściej o swoich zamiarach na przyszłość, o szkolnych czasach, o dawnych kolegach, a mówił ze spokojem, jaki okazywał we wszystkich czynnościach, wychodząc z zasady, że sztuka życia polega na dopatrzeniu w każdej sprawie stron dodatnich i na znoszeniu ujemnych z cierpliwością i poddaniem się. Helena słuchała męża ze smutkiem i z politowaniem. Serce jej zamierało z tęsknoty za jakiemś błogiem, rozkosznem wrażeniem, którego jasno określić nie umiała, a które przecież istnieć musiało, bo jego ślad, odbicie napotykała we wszystkich romansach, w których była mowa o miłości. Ze wszystkich
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/69
Ta strona została przepisana.