często o nim wspominał: — „za czasów naszej wspólnej nauki... Armand i ja... Armand mi pisze... słyszałem od Armanda“... — iż Helena, z góry utwierdziła się w przekonaniu, że baron de Querne musi być poprawnem wydaniem Alfreda. Jeszcze podczas pobytu w Bourges dręczyła się myślą, że jeżeli kiedykolwiek zamieszka w Paryżu, będzie zmuszoną znosić w swym domu tego „natręta“, który zajmie względem niej stanowisko nieprzyjaznego sędziego i stanie się przyczyną nowych nieporozumień między nią a mężem. Jakkolwiek dużo względów składało się na niezgodę małżonków, wszakże ten brak harmonii nie doprowadzał nigdy do gwałtownych scen i sprzeczek, dzięki spokojowi Heleny i łagodnemu usposobieniu jej męża. Jakież następstwa wynikną z wtargnięcia w nasze pożycie tego przyjaciela Alfreda? — trwożnie zapytywała samą siebie, raz pierwszy po ślubie, jadąc z mężem do Paryża.
Poznanie barona de Querne uspokoiło nieco jej obawy. Armand odwiedził ich w hotelu, razem z nimi udał się na obiad do sąsiedniej reustauracyi. Powierzchowność Armanda — stanowiąca rażącą sprzeczność z zaniedbaniem i nieporządkiem jej męża, była miłą niespodzianką dla Heleny, a przecież wrodzona kobietom przenikliwość ostrzegała
Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/72
Ta strona została przepisana.