Strona:PL P Bourget Zbrodnia miłości.djvu/73

Ta strona została przepisana.

ją, że bezpieczniej nie ufać zanadto młodemu baronowi. Zadziwiło ją kilka zapytań Armanda, nie pojmowała znaczenia badawczych jego spojrzeń, ani ironicznej pogardy, jaką tchnęło każde niemal jego słowo, zwrócone do Alfreda. Nie pragnęła spotkać go powtórnie, raz nawet wyznała szczerze mężowi swoją niechęć do jego przyjaciela, ale Alfred gorąco stanął w obronie zapoznanego towarzysza. „On tylko na pozór takim się wydaje, ale to złote serce, zresztą tyle przecierpiał, przebolał“. I opowiadał żonie o dziecinnych i młodzieńczych latach Armanda, a wystawiając w jaskrawych barwach niesprawiedliwe postępowanie jego opiekuna, dodał: „Okoliczności popchnęły go na fałszywą drogę. Miał pieniądze, nie potrzebował myśleć o pracy i zmarnował zdolności, jakiemi obdarzyła go przyroda. Nie czynił mi żadnych zwierzeń, zdaje mi się jednak, że musiał kiedyś doznać zawodu w miłości. Wtedy jeszcze Helena nie zdawała sobie sprawy, że niepojęta obawa, z jaką myślała o bliższych stosunkach z tym zagadkowym człowiekiem, była pierwszym przejawem rodzącej się w jej sercu miłości!
Wkrótce potem państwo Chazel przybyli na stałe do Paryża. Armand odwiedzał ich codziennie niemal, najprzód w hotelu, potem zaś w pałacyku przy ulicy de la Rochefou-