Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/108

Ta strona została przepisana.

Simon zeskoczył z konia i zbliżył się do drzwiczek lektyki.
— Szanowny panie — rzekł Vasconcellos — ktokolwiek jesteś nie ściągaj na siebie uporem swym nieprzyjemności. My chcemy przejechać, i przejedziemy natychmiast.
— Castro, szpady!.. Podaj mi pistolety Menezes! — ryknął głos, drżący od wściekłości — przysięgam na Wenerę i Bachusa! zabijemy tych zdrajców! Co za szkoda, że niema z nami naszego kochanego Conti z kilkunastą rycerzami firmamentu!. Lecz to wszystko jedno: naprzód! Drzwiczki roztworzyły się i wyszedł chwiejąc się, człowiek młody, blady, upadający na nogę. Młodzieniec ten natychmiast wystrzelił z obu pistoletów, które nikogo nie zraniły — i, rzucił się z obnażoną szpadą na świtę hrabiego de Castelmelhor.
— To król! To król! — zawołali jedno-