a ja w przeciągu dwóch dni, ściągnąłem na siebie nienawiść króla i jego faworyta; przemilczając już wreszcie ów spisek, na czele którego stanąłem tak nierozważnie. Żem obraził Contego, wcale tego nie żałuję; lecz króla... Ach! czyż mogłem przypuścić, iż Alfons do tego stopnia jest ograniczonym? Mogłem-że mniemać, iż między magnatami znajdą się ludzie tak podli, co-by mu pomagali w wykonywaniu podobnych czynów?... A mój brat?... Brat opuścił mię! Tem lepiej ostatnia wola mego ojca będzie spełnioną zupełnie: dla króla będę działał; a jeżeli tego będzie potrzeba, gotów jestem umrzéć za niego!
Pogrążony w takich myślach, młodszy Souza — w którym czytelnicy z łatwością zapewne poznali wczorajszego sukiennika, — wszedł pod sklepienie wysokich drzew, ocieniających prawy brzeg Tagu
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/112
Ta strona została przepisana.