Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Im więcéj myślą!, tém trudniéj mu było pojąć to dziwne zdarzenie. W jakim-że celu Castelmelhor przebrał się? Dla czego tak straszliwie znieważył jego, Conti’ego, przed którym drżą najmożniejsi panowie? A potém, jakiż ma cel ta schadzka, za godzinę, w ogrodzie?
— Prawdę powiedział Alfons — rzekł Conti tak cicho, że Padewczyk nie mógł nic słyszéć. — Jeżeli nie zgubię tego młokosa, on mię w przepaść wtrąci.... Ha! postaram się uprzedzić go!
Conti stanął naprzeciwko Ascania Macarone i w milczeniu przez chwil kilka badawczo nań spoglądał.
— Jesteś zręcznym szpiegiem — rzekł wreszcie — potrafiszże być śmiałym mordercą?
— We Florencyi — odpowiedział Padewczyk, podparłszy się pod boki — służyłem u margrabiego Santafiore. Margrabia