Conti rzucił worek; Ascanio Macarone pochwycił go w locie.
Gdy faworyt poszedł do gabinetu, Macarone wziął się do obejrzenia wnętrza worka.
— Dwa, cztéry, sześć — mruczał Włoch, licząc pistole — w saméj rzeczy ten rzeźniczy cham obchodzi się ze mną bez żadnych ceremonii.... Ośm, dziesięć, dwanaście, czternaście.... Można-by sądzić, że zapomina z kim ma do czynienia; przecież jestem hidalgą.... Szesnaście, ośmnaście.... Kroćset djabłów! Przypomnę ja mu czém jestem!.... Dwadzieścia! No proszę! Tylko dwadzieścia pistoli!.... Niech djabli porwą! Tylko głupiec myśléć może, że za tak małe pieniądze można być zuchwałym.... O-ho! musisz ze mną inaczéj wychodzić, mój panie; albo nietylko że nie zabiję hrabiego Castelmelhor na twój rachunek, ale nawet.... kto wie?.... może tak wypadnie,
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/130
Ta strona została przepisana.