Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/139

Ta strona została przepisana.

— Ten człowiek ucałował mu życie — pomyślał Don Ludwik. — Gdzież, u djabła, był mój brat?
— Jakżem szczęśliwy żem pana spotkał! — mówił daléj Baltazar. — Postanowiłeś pan wykonać zbyt niebezpieczne dzieła. Conti jest straszny; wszyscy co się kiedykolwiek targnęli na niego.... zginęli!
Don Ludwik słuchał z natężeniem. Ostatnie słowa nieznajomego, stosujące się zupełnie do jego teraźniejszego położenia, zawierały w sobie straszne proroctwo.
Castelmelhor zbladł.
— Któż ci powiedział iż mam zamiar targnąć się na Conti’ego — zapytał hrabia.
Potém, przypomniawszy sobie swą rolę, poprawił się i natychmiast dodał:
— Widzisz, jak jestem ostróżny! Czasami nie dowierzam nawet tobie...
— Tak, to prawda — oschle odpowie-