Ta strona została przepisana.
— Ten zapłaci za wszystko — rzekł. I silnie młodzieńca płazem szpady uderzył.
— Doskonale trafiono! — powiedział Manuel Antunez, oficer królewskiéj straży.
— Mogę trafić jeszcze lepiéj! — odparł Conti z uśmiéchem, po drugi raz szpadę podnosząc.
Lecz tym czasem, gdy wyciągał rękę, młodzieniec rzucił się naprzód, i z szybkością błyskawicy obnażywszy szpadę, jedném silném uderzeniem téj-że zabił konia Conli’ego; po czém, uderzywszy samego faworyta w twarz, krzyknął:
— Oto masz, synu rzeźnika, od mieszkańców Lizbony!
Zdumieni rycerze osłupieli. A gdy Conti wstał, pieniąc się z wściekłości, młodzieniec już zniknął w tłumie: zapóźno ścigać-by go było.
— Umknął! — pomruknął Conti.
Potém, do orszaku się obróciwszy, dodał: