Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/176

Ta strona została przepisana.

biło tak radośnie. A ty Vasconcellos dziękuj Bogu, gdyż zesłał ci wielką pociecho.
Simon zbliżył się i przycisnął do ust rękę Inès. Ta z początku zdawała się gniewać; nareszcie uśmiechnęła się wśród łez, i ukryła swój rumieniec na łonie hrabiny.
— Trzeba nam się spieszyć, moje dzieci — rzekła Ximena; złe czasy dla nas nastają. Kto wie, co mogłoby późniéj przeszkodzić waszemu związkowi? Jutro staniecie przed ołtarzem!
— Jutro! — powtórzyła wzruszona Inès.
— Jutro! — zawołał Vasconcellos w uniesieniu.
— Jutro? — odezwał się za nim jakiś głos silny i ostry — jutro już będzie późno!
Obie kobiéty krzyknęły z przestrachu, Vasconcellos obrócił się, kładąc rękę na rękojeści szpady. Baltazar stał nieruchomy na progu salonu.