Ta strona została przepisana.
— Nie daléj jak od mych ust, do Waszego ucha w téj chwili.
— Ty śmiész...
— O! poda! przytém swoje warunki... Nie pozbawią cię życia don Simonie. Brat twój zastrzegł że poprzestaną na wygnaniu.
— Nie, ty kłamiesz albo mylisz się, Baltazarze... Byłoby nierozsądkiem słuchać cię dłużéj...
— Jednakże wysłuchasz mię, segnor de Vasconcellos — przerwał Baltazar, stanąwszy pomiędzy drzwiami a don Simonom, chociażbym musiał użyć siły, naprawię złe jakie uczyniłem!
Simon postanowił słuchać i usiadł na krześle. Baltazar stanął przed nim.
— Kochasz pan bardzo tę śliczną panienkę, co siedziała na tém samém miejscu, gdzie pan teraz siedzisz? — rzekł Baltazar nieśmiało i prawie cichym gło-