Ta strona została przepisana.
ty, mogące łatwo wzbudzić zadziwienie, w człowieku, wychowanych na łonie prawie książęcego przepychu. Na prostym drewnianym stole w glinianych garnkach stały resztki nędznéj wieczerzy, o kilka kroków daléj, wisiał na gwoździu skurzanny fartuch zbluzgany krwią; z którego kieszeni wyglądał długi nóż.
— Gdziesz jestem? — rzekł Souza przecierając oczy.
— Jesteście u swego przywiązanego sługi, segnor — rzekł Baltazar, wchodząc w téj chwili do izby — sam król Alfons nie może tego powiedziéć w swym królewskim pałacu.
Simon zadrżał, sen wnet mu uleciał z powiek i wszystkie wypadki dnia poprzedzającego stanęły mu na pamięci.
— Więc to nie sen! — zawołał z goryczą, taki-to przytułek przygotował mi hrabia Castelmelhor!