na których kilka słów nakreśliwszy oddał je Baltazarowi.
— A teraz do widzenia! — rzekł Baltazar — widzę że dzisiaj będę miał wiele do czynienia, dla tego téż spieszyć się muszę.
Zaledwie Baltazar wyszedł na ulicę, spostrzegł z daleka Ascania Macarone. Ten dojrzał go również, i obudwom jedna myśl przebiegła po głowie.
— Otóż człowiek, jakiego właśnie potrzebuję! — rzekł każdy z nich do siebie.
Baltazar potrzebował istotnie którego z służalców pałacowych, człowieka, któryby był świadomy wszystkich intryg dworskich, gdyż chciał się dowiedzieć jakie niebezpieczeństwo mogło jeszcze zagrażać Simonowi i donnie Inès. Macarone znowu szukał człowieka silnego i nieustraszonego zarazem, słowem gotowego na wszystko. Jak jeden tak i drugi, nie mogli się w stosowniejszéj chwili napotkać.
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/216
Ta strona została przepisana.