Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/249

Ta strona została przepisana.

wił policzka, z widoczném obrzydzeniem, które bardzo rozweseliło króla. Macarone pochylił się jak najgrzeczniéj i udzielił hrabiemu pocałowanie.
Castelmelhor podniósłszy oczy, mógł widziéć zdaleka spojrzenie Baltazara utkwione weń z wyrazem wzgardy i politowania.
Nieopowiadamy tu mnóstwa dziwacznych prób, przez które musiał przechodzić kandydat; nieprzytoczymy również długiéj i ojcowskiej mowy Alfonsa którą naturalnie zgromadzenie przyjęło z oklaskami.
Castelmelhor był jak na mękach, zimny pot wystąpił mu na czoło, to cierpiał nietylko z powodu poniżenia, na jakie był wystawiony w obec ludzi, z których żaden wyjąwszy króla nie był mu równym; ale nadto jeszcze z trwogą przypominał sobie słowa Baltazara wróżące, że na próżno wystawi się na poniżenie.
Przeciwnie Macarone, rad był z swojego