rzekł Conti — zwróciłbym tu uwagę, że przychylić się do zdania don Miguela, znaczy, wyzwać do boju wszystkie stronnictwa, rozdziérające Portugalją, i że sam Filip hiszpański innéj nie dałby rady.
— Sgénor Conti — gniewnie odpowiedział don Miguel — bywają wypadki; że rady nawet nienawistnego wroga, więcéj są warte od rad podłego przyjaciela. Gdyby na dworze Alfonsa VI było jedną osobą mniéj a mówię tu o tobie, Sénor, pewnie nie wąchałbym się radzie królowéj by jeszcze dziś złożyła swą władzę w ręce syna.
Conti wzgardliwie się uśmiechnął i chciał odpowiedziéć.
— Milcz, Ségnor! — zawołała królowa.
Donna Ludwika tyle miała w sobie królewskiéj godności, że faworyt zwiesiwszy głowę zamilkł natychmiast.
— Dziękuję ci markizie de Saldanha i tobie don Miguelu — mówiła daléj królowa —
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/261
Ta strona została przepisana.