Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/265

Ta strona została przepisana.

W téj-że saméj chwili kilku przelęknionych mieszczan przebiegło obok karety, wołając:
— Ratujcie się!... to królewskie polowanie!...
Wyrazy te dla wszystkich były zrozumiałe. Orszak hrabinéj poznał niebezpieczeństwo i chciał się cofnąć; lecz już było zapóźno. Rycerze, spostrzegłszy karetę, zgasili pochodnie. W tym również czasie oddział piechotny królewskiéj straży ukazał się na przeciwnym końcu ulicy; tym sposobem kareta hrabinéj ze wszech stron zostaje otoczoną.
Piérwsze natarcie konnych fanfaronów zmieszało cokolwiek ludzi hrabinéj; lecz że orszak jéj składali starzy i waleczni żołnierze, dawni podkomendni nieboszczyka hrabiego de Castelmelhor: szybko się więc na nowo uszykowali. Obydwaj lokaje i woźnica zsiadłszy z kozła dobyli szpad broniąc przystępu do drzwiczek karety. Bój był zacięty, krwawy i mógł się pociągnąć długo, ponie-