Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/281

Ta strona została przepisana.

Całą godzinę czekał, trawiony silnmé w zruszeniem. Nareszcie drzwi otworzyły się, Castelmelhor wszedł.
Był on blady, a jego błędne oczy zdradzały nieład w myślach. Zobaczywszy Simona, Ludwik cofnął się w tył, jak rażony piorunem.
— Tyś tutaj — wyszeptał hrabia.
— Uspokój się, don Ludwiku — odpowiedział Simon spokojnie — żadnych wyrzutów robić ci nie będę... Gdzie jest nasza matka? Gdzie Ineza?
— Mnie się o nich pytasz? zawołał Castelmelhor — W téj chwili dowiedziałem się, że Inezę porwano mi, a ciebie znajduję tutaj......
— Porwano! — powtórzył Vasconcellos.
— Więc to nie ty?......
— Bracie — rzekł Simon drżącym głosem — chciałeś mi wyrządzić wiele złego: