Postanowienie to lotem błyskawicy obiegło wszystkie tłumy.
Simon nie stracił ani jednego słowa z téj rozmowy; jego serce mocniej uderzać zaczęło na wspomnienie zemsty; a zemstą swą zajęty nie zaleca! nawet milczenia dwóm podmajstrzym, którzy cały tłum wzruszyli.
Tłum ten rozstawiony zatrzymał się przed zamkiem d’Alcantara. U bram nie było wart i można było słyszéć wesołe okrzyki biesiadujących rycerzy. W dzień polowania w zamku, według zwyczaju wyprawiano ucztę.
— Mieszczanie weszli pocichu.
Zbliżywszy się ku drzwiom, prowadzącym do mieszkania królewskiego, Simon odwrócił się do tłumu i rzekł:
— Wam pozostawiam faworyta i jego fanfaronów! Do mnie Alfons! należy.
— Simonie! — ozwał się groźnie jakiś robotnik — nie myśl czasem uratować króla!
— Uratować! — zawołał, Simoji i jego oczy zabłysły jakimś dziwnym ogniem.
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/291
Ta strona została przepisana.