Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/296

Ta strona została przepisana.

— Do mnie, Baltazarze, do mnie! wołał młody bohatér.
Straszny zgiełk był powodem, iż trębacz nie mógł słyszeć pierwszego wezwania Vasconcellos’a, usiadłszy bowiem w pokoju straży z zimną krwią poglądał na swych towarzyszy. Lecz tym razem Baltazar usłyszawszy głos Simona rzucił się ku niemu i przybył w sam czas: gdyby nie on, Vasconcellos niewytrzymałby napadu.
— Precz! ryknął Baltazar.
I łącząc czyn ze słowami, odepchnął mieszczan odedrzwi.
Tłum rozwścieczony nie bardzo miał chęć wypuszczenia z rąk ofiary, lecz nadzwyczajna i wszystkim znajoma siła Baltazara wstrzymywała go.
— On nam obiecał głowę Alfonsa wołali tonem uczniów, wypowiadających posłuszeństwo swemu nauczycielowi.