Wsadzimy ich na okręt, który odpływa do Brazylii... A co? jesteście teraz zadowoleni?....
— Niech żyje Baltazar! — zawołał tłum, chcąc tém niby okazać swą radość — otóż zwyciężyliśmy naszych gnębicieli!
Król i Vasconcellos pozostali sami Alfons schował się za swego obrońcę. Podczas całego zamieszania, nie śmiał ani się ruszyć, ani odetchnąć. Skoro tylko tłum oddalił się,
i krzyki w oddaleniu ucichły, król nagle wyprostował się i junacką przybrał postawę.
— A to dopiéro było gorąco! — zawołał — ale téż dzielnie im się wykręciliśmy! Opowiem tżé to Menezes’owi.... To bardzo śmieszne!.... Ah! ah! tego hultaja Tavares’a, który zamiast trzymać straż téj nocy, uciekł ze stanowiska — każę powiesić, i jeżeli chcesz, młody człowieku, dam ci jego miejsce.
— Oto nasz król! — pomyślał Vasconcellos.
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/299
Ta strona została przepisana.