królewskiéj przybocznéj straży. Jeden z nich byt winnym; lecz nie tylko że się nie przeląkł, ale jeszcze nie przestawał się śmiać; wszystkich oczy były na niego zwrócone.
Ogólne przecie oczekiwanie zawiedzione zostało; królowa nie uniosła się, jéj serce tak było zranioném, że nie zwróciła nawet uwagi na tak mało znaczącą okoliczność.
Rozkazała tylko wyprowadzić zuchwalca.
Lecz człowiek ten wyrwał się z rąk straży, przeszedł zwolna przez salę, i zatrzymawszy się przed samym tronem skłonił się i z przesadą powiedział:
— Gdyby mi wolno było wznieść głos wśród tego dostojnego zgromadzenia, które można tylko porównać ze zgromadzeniem pogańskich bogów na szczycie Olimpu zasiadającém i przewodniczoném pod nieobecność potężnego Jowisza przez jego szlachetną małżonkę Junonę; gdyby mi mówię wolno było nieznanemu szlachcicowi wnieść....
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/321
Ta strona została przepisana.