Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/333

Ta strona została przepisana.

— Don Ludwiku — rzekła hrabina — przebaczyłam ci. Teraz kiedy już dostąpiłeś godności i zaszczytów! bądźżeż wiernym.
— Don Ludwiku — rzekł Vasconcellos z kolei — nie miałem ci co przebaczać, gdyż nigdy nie gniewałem się na ciebie. Lecz poznałem cię dobrze, jeśli mi teraz odstępujesz ręki Inezy, to dla tego tylko, iż już nie potrzebujesz jej bogactw.
— Vasconcellosi’e... — zaczął don Ludwik.
— Znam cię — powtórzył Simon.
— I zbliżywszy się do niego, rzekł po cichu:
Żegnam cię, don Ludwiku; odjeżdżam stąd... odjeżdżam daleko... daleko, ażeby nic o tobie nie usłyszéć. Lecz jeśli kiedykolwiek głos lizbońskiego ludu doleci do moich uszu, oznajmując mi że Souza wstępuje w ślady Vintimilla; bądź pewien, hrabio, że wtedy powrócę; wszakżeż przysiągłem konającemu ojcu.