Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/339

Ta strona została przepisana.

Baltazar i Padewczyk spotkali się w przedpokoju lorda Fanshaw. Ascanio chodził po pokoju czekając chwili kiedy go szlachetny lord przyjąć raczy.
— Przyjacielu, Baltazarze — rzekł — przypomina się ten niegodziwy figiel, któregoś mi wypłatał.... jeszcze za życia nieboszczki królowéj, któréj niechaj światłość wiekuista świeci.... Tak, tak towarzyszu, był to z twéj strony wcale nie piękny żarcik. Lecz nie jestem mściwym... Daj mi rękę, przyjacielu, Baltazarze!
Baltazar wyciągnął swą szeroką rękę i silnie uścisnął cieniuchne palce Włocha.
— Otóż tak, to dobrze! — zawołał Macarone — niéma gniéwu między nami!....... No! powiedź mi téż, czy ci dobrze u milorda?
— Nieźle.
— Bardzo mnie to cieszy!... Miałem zawsze dla ciebie jakieś przyjazne uczucie... No! czy milord jest hojnym?