Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/352

Ta strona została przepisana.

sztyletu.... lecz pomimo to, koniecznie muszę odgadnąć tajemnicę mnicha.
I znowu przytknął oko do dziurki od klucza.
— Rzecz dziwna! On nawet nie zdejmuje kaptura w obecności milorda! Jakżeż ten mnich moją ciekawość zaostrza. Dałbym dziesięć pistoli, gdybym mu mógł zedrzéć tę maskę, którą się zawsze osłania.... Wszędzie go spotykam: u króla, u infanta.... nawet u hrabiego.... i nakoniec u milorda! Zapewne musi osiągać z tego jakieś korzyści, kiedy ma stosunki z ludźmi należącymi do różnych stronnictw.... Był-że-by on moim współzawodnikiem?
Włoch już chciał odejść ode drzwi, gdy nagle usłyszał w gabinecie brzęk piéniędzy; szybko więc znowuż przyłożył oko do dziurki od klucza.
— Złoto! — wyjąkał Macarone, zaciskając ręce.