Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/357

Ta strona została przepisana.

kosz!.... Cóż za szczęście nadziemskie!.... Lecz, gdzie?.... Kiedy?.... Odpowiadaj-że!
— Jutro wieczorem, w ogrodzie pałacu.
— Oto klucz od kraty.
— Czyliż to nie sen?.... Lecz nie! już niema teraz najmniejszéj wątpliwości; wkrótce się ożenię — zawołał Macarone; chwytając klucz.
— Milczenie przedewszystkiém rzekł Baltazar.
— Będę niemy jak mogiła — odpowiedział Ascanio — kładąc prawą rękę na sercu.
Następnie dolał oschło:
— Baltazarze, mój szanowny towarzyszu, niémam teraz piéniędzy; lecz będę twoim dłużnikiem; winienem ci 50 realów.... A teraz pomówmy o drugiej ważnéj rzeczy: mnich już odszedł.
— A więc pójdę oznajmić senora milordowi.
— Ależ zaczekaj.... Ten mnich bardzo