Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/378

Ta strona została przepisana.

Mnich kupił sobie ten lud. Jego codzienne jałmużny wyrównały dawnéj płacy robotników. Jego liczni i niezmordowani ajenci, pocieszali każdego nieszczęśliwego, pomagali każdemu biednemu.
A osuszywszy łzy i wywoławszy na ich miejsce radość, mawiali oni zawsze wspiéranym nieszczęśliwym:
— Złoto, które uśmiérza wasz głód, zagaja wasze rany, osusza łzy waszych żon i przykrywa nagość waszych dzieci, to złoto należy do naszego pana, mnicha. Bądźcie mu więc wdzięcznymi i czekajcie chwili, w któréj was zapotrzebuje.
I lud, tak nagle z objęć rozpaczy wyrwany, z zapałem miłował tę dobroczynną rękę, która go dźwigała w nieszczęściu. Lud miłował tę rękę tém bardziéj, że był przymuszony nienawidziéć wszystkich, i naokoło siebie nie spostrzegał nikogo, godnego miłości lub szacunku.