Lecz ogólne mniemanie w tym względzie było mylném. Alfons miał jednego obrońcę... prawda, że tylko jednego; lecz ten starczył za tysiące innych: był nim mnich.
Gdyby kto był mógł śledzić tego tajemniczego człowieka, przekonałby się, że jego przywiązanie do króla nie pochodziło z serca, lecz z przymusowego obowiązku. Obowiązek ten, okrywając się ciałem czynu, ciągle szedł w zapasy z uczuciami, które stłumić przychodziło z wielkim trudem. W saméj téż rzeczy, życie mnicha było ciągłą walką, walką bez wypoczynku, bez końca. Jego serce, harmonizujące z głową, ciągle ucierało się z sumieniem. Walczył on z całym zapałem i wszelkiemi siłami, a nie dbał jednak o zwycięztwo. Jego przywiązanie do króla było gwałtem, weń wpojone... narzucone mu jakąś fatalnością. Można było myśléć, że on, wbrew swojéj woli, krępowany
Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/383
Ta strona została przepisana.