Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/399

Ta strona została przepisana.

Mnich z roztargnieniem rzucił okiem na przypisek; lecz zaledwie tylko piérwsze wyrazy przeczytał, jego czoło zachmurzyło się natychmiast.
— Izabella!... — zawołał. — Przez Boga! nic z tego nie będzie!...
I szybkiemi kroki zaczął celę przebiegać. Znowuż jego umysł opanowała niepewność. Lecz tym razem wewnętrzna walka niedługo trwała. Jakieś inne uczucie przybiegło w pomoc patryotyzmowi i osiągnęło mu wygraną.
— Nic z tego nie będzie — powtórzył mnich, mocno wzruszony. — Wojna zaczyna się... Jeden przeciwko wszystkim!... Lecz cóż znaczy jeden człowiek, kiedy idzie o cały naród?
Nagle zatrzymał się przed Baltazarem i zapytał go:
— Kto ma porwać królowę?
— Królewscy Fanfaroni.