Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/410

Ta strona została przepisana.

Anglik zbladł.
Wasza Królewska Mość — odrzekł, starając się uśmiéchnąć — czynisz mi wielki zaszczyt, z taką poufałością ze mną postępując... Czuję też całą wartość téj łaskawości dla mnie... Obawiam się jednak, by mi tu tego nie pozazdroszczono.
Alfons ziéwnął i zrobił poruszenie, okazujące, iż już jest zmordowany.
W chwili, gdy Fanshaw obrócił się, by odejść na swoje miejsce, spotkał mnicha.
— Co tam nowego? — zapytał go lord cichym głosem.
— Tss! powiem ci jutro, milordzie... Kto wie, jakim już tytułem jutro cię tytułować będę.
Twarz lorda Fanshaw zajaśniała radością. Chytry uśmiéch chwilowo wzniósł do góry jego szorstkie wąsy.