Strona:PL P Féval Łowy królewskie.djvu/429

Ta strona została przepisana.

cych i śmiejących się w galeryi, znalazł się na kolanach przed mnichem.
— A to co? — zapytali dworzanie, jeszcze bardziéj się śmiejąc.
Mnich odwrócił się do hrabiego Castelmelhor i przeżegnał go trzy razy.
— Oto mój drugi oręż, hrabio! — szepnął mnich — na ten najwięcéj liczę.
Następnie, głosem poważnym mnich wyrzekł słowa łacińskie, mieszczące w sobie błogosławieństwo.
Castelmelhor rzucał się ze wściekłości, lecz pozostał na kolanach na jedném miejscu jakby przykuty. Wprzód zanim hrabia zdążył przemówić, podnieść rękę, mnich wyszedł zwolna, dumnie podnosząc głowę.